Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/21

Ta strona została przepisana.
— 17 —

Był to charakter wysoce szlachetny, pełen entuzyazmu bez granic. Nie miał w sobie nic z wielce dumnych Felsen Steinów. Nie znał się prawie z nimi. Żył w Poznańskiem, swoją głową, swoją pracą i dworem. Od czasu ukończenia uniwersytetu w Berlinie, widywał się z dumnym ojcem raz na rok. Bracia nim pogardzali; szlachetni Oderwitze (z linii austryackiej), w rodzinę których weszła jego siostra przyro dnia, znać go nie chcieli.
I oto w owym czasie ujrzał on po raz pierwszy Jadwigę Śląską. Pokochał ją od pierwszej chwili. Był jednak nieśmiały. Nie potrafił na nią patrzeć, myśleć o niej.
Zdawało mu się, że od jej twarzy biją promienie, które go oślepiają.
Spotykali się jednak od czasu do czasu. Dom prezydenta X., gdzie oboje byli przyjaciółmi, służył im za łącznik. Rozmawiali ze sobą. Uczyli się oboje cenić wzajem. Ona, nie manifestując się z tem na zewnątrz, była Polką sercem i duszą — patryotką bardzo gorącą... Brała go najpierw, z rodu i nazwiska, za Niemca. Zdziwienie było ogromne, gdy znalazła w nim — serce polskie.
Sympatya rosła pomiędzy dwojgiem młodych powoli.
Ani się opatrzyli, jak się stali parą narzeczonych w wobec Boga i siebie. Dwa skromne pierścionki, zamienione przez młodą parę,