Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/219

Ta strona została przepisana.
— 215 —

— I jakże, rozmawiałeś z nim?
— E, nie.... Otarliśmy się o siebie, ale albo mnie nie poznał....
— A może poznać nie chciał? — mruknął Szczepan.
— A kat go tam wie... albo może to ja się omyliłem i wziąłem kogo innego za Kaliskiego.
— Może.... — dorzucił Szczepan i to przypuszczenie mu ulżyło.
W tej chwili zastukano do drzwi z tyłu, od kuchni.
Mania pobiegła otworzyć; ukazało się parę osób. Były to najpierw dwie „kostumerki” (kiijentki) pani „krawczki”, polska kobieta o dorodnej postaci, w chustce zarzuconej na głowę i młoda dziewczyna Słowaczka, a z niemi jakiś kolega Jana, robotnik od machin parowych.
Ten przyszedł do Litwina.
Mania usadziła obie kobiety przy stole — i zaczęła z nimi rozmowę. „Kostumerki”, głównie robotnice, w dzień powszedni zajęte, przyjmowała także i w niedzielę.
Przybyły robotnik zaproponował Połubajtysowi, ażeby poszedł do saloonu na „jednego”, bo ma z nim pogadać, — ale Litwin odmówił.
— Moja kobiecina mi zabrania — rzekł z