twarzyczce miłej i przystojnej, uwieńczonej masą blond włosów, uważała za właściwe coś od siebie dorzucić.
— Jo.... jo... — rzekła — i moja matula podczas strajku w Scottdalach pomerli....
Zaczęła się rozmowa. Mania zaproponowała swoim „kostumerkom“ po szklance piwa. Przystały. Tymczasem Jadwiga, nie przyjmująca udziału w tej rozmowie i ciągle smutna, skinęła na Szczepana.
Zbliżył się do niej.
— Mam coś ważnego panu powiedzieć.... coś bardzo ważnego. Pójdźmy do „parloru”.
Jasność słoneczna rozświeciła teraz twarz Szczepana. Pozostawili resztę czworo w kuchni — i poszli do frontowego pokoju.
— Oto, co za list w tej chwili dostałam! — mówiła w parę chwil potem Jadwiga do Szczepana — Przejrzyj to pan, zastanów się, osądź.
Szczepan wziął kopertę do ręki.
W środku znajdowały się dwa papiery: jeden był to przekaz na $1000, wystawiony przez bank w New Orleans na bank w sąsiedniem obok X. miasteczku, drugi — zbrukany duży arkusz papieru, na którym było nakreślonych fantastycznym charakterem pisma i jeszcze bardziej fantastyczną ortografią, słów kilkadziesiąt.