Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/246

Ta strona została przepisana.
— 242 —

otoczona długiemi splotami czarnych włosów, ozdobiona była czarną maleńką bródką i takiemiż wąsikami; w kątach ust błyskał zły i szyderczy uśmiech. Kapelusz fantazyjny, miękki, odwinięty na bok uzupełniał całości. To wszystko dawało tej niewielkiej postaci jakąś artystyczno-złowieszczą cechę.... Homicz nie znał tego człowieka wcale.
Na Połubajtysa twarz owa wywarła niesłychane wrażenie.
Wyciągnął szyję — i rozszerzonemi źrenicami patrzył w przestrzeń, jak gdyby odtwarzając sobie w umyśle twarz owego franta.
— To on.... to on.... — zawołał wreszcie — O, nikczemnik!
I rzucił się naprzód; potykając się o kępy trawy, korzenie drzew i kamienie, rwał naprzód. Sylwetki dwóch obcych zaginęły pomiędzy drzewami, a on biegł.... Szczepan stał zdziwiony — i pytał sam siebie:
— Zwaryował czy co?

V.

Hotel w osadzie X., tak zwany powszechnie „Papa’s Hotel”, była to instytucya wielkiej, społecznej nawet, że się tak wyrazić należy, doniosłości.
Hotel był utrzymywany przez „Papę“ Cummingsa.
Nie trzeba mniemać, że obywatel ten na-