Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/258

Ta strona została przepisana.
— 254 —

wysokości głowy chłopca, ten gwałtownym wysiłkiem porwał wciąż szamocącego się Kaliskiego, uniósł go w górę, i zrobiwszy pół obrotu dokoła siebie, rzucił go niemal na nowoprzybyłego. W ten sposób nadstawił na cios zamiast siebie — Kaliskiego.
Istotnie pałka spadła z głuchym jękiem na kark ubrylantowanego szpiega. Kaliski omdlał.
W położeniu nie o wiele lepszem znalazł się nowo-przybyły. Uderzenie całem ciałem Kaliskiego było tak silne, że zachwiał się i o mało nie upadł.... Przykląkł na jedno kolano, chwiejąc się....
Trwało to wszystko jedno mgnienie oka.
Ta chwila wystarczyła Szczepanowi. Jednym skokiem był przy drzwiach, a wnet — i za drzwiami.
W kurytarzu zatrzymał się.
Był prawie pewnym, że tamci dwaj za nim gonić nie będą ani nie zrobią alarmu. Nowo-przybyły — widocznie jego to oczekiwał Kaliski i jego nazwał imieniem Aleksieja Iwanowicza — będzie miał dość do roboty, ażeby przyprowadzić swego towarzysza do przytomności.... Szczepanowi szło teraz o to, czy hałas dotychczasowej ich walki — jakkolwiek toczonej dość cicho — nie zwrócił już uwagi w hotelu. Upadek krzesła, potem upadek Kaliskiego na Aleksieja mógł wywołać zaniepo-