Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/272

Ta strona została przepisana.
— 268 —

jego życia poprzedniego. Był kiedyś możnym panem, grzeszył wiele, aż dopiero, gdy w życie jego padł cios jakiś, w późniejszym już wieku, pokajał się — i został kapłanem.
— Tak... tak, nie bierz, dziecko drogie, tych pieniędzy przeklętych!
— Cóż więc mam z niemi zrobić? — zapytała Jadwiga, wyjmując czek z portmonetki.
— Co?... Zostaw u siebie i czekaj. Przyjdzie czas; los, jak wy mówicie, a jak ja powiadam, wyroki Boskie, postawią cię może w obec tego, który ci to przysłał, oddasz mu.... A że do tego czasu gdzieś bez użytku będzie leżało złoto, którego wartość przedstawia ten zwitek papieru, to i cóż ztąd? Bogactwa nieprzebrane, z woli Boga, leżą od wieków w głębi ziemi — i złoto i brylanty i srebro i to wszystko, co ludzi tutaj na ziemi i mami i nieczystem szczęściem uszczęśliwia, — a jednak nigdy może tych miliardów pomnożonych przez miliardy dłoń ludzka nie dotknie....
Jadwidze jednak takie nieprodukcyjne pozostawianie pieniędzy bez użytku jakoś nie bardzo przemawiało do przekonania. Mogły lata upłynąć bez wieści o Morskim, — w takim razie sumka ta niepotrzebnie powiększy fundusze banku, któremu cała ta sprawa jest obojętną i który dostanie w ten sposób to, co mu się nie należy.
To też Jadwiga zaproponowała nieśmiało: