Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/292

Ta strona została przepisana.
— 288 —

Szczepan stał teraz nie zmieszany. Rzekł:
— Nie, panie! Prowodyrem niczyim nie jestem.... Zbrodnię i niszczenie cudzej własności potępiam, Trupem położyłbym się, ażeby bronić waszego dobra. Ciemnemu warcholstwu, gdybym umiał, wytłumaczyłbym, że źle czyni.... Ale strzelać w pierś tych, którzy razem ze mną trudzą się i pracują w pocie czoła, nie będę!
Mówił powoli, bardzo kiepską angielszczyzną, pasując się z trudnościami języka; ale mówił z siłą i wiarą, bijącą z twarzy i z dźwięków głosu.
Ci dwaj zrozumieli, że mają z kimś wyjątkowym do czynienia.
Szeryf zabrał teraz głos:
— A czy wiesz pan, że już na zasadzie tego, co powiedziałeś, mógłbym cię zakuć w kajdanki i pociągnąć do śledztwa, jako oskarżonego o spisek (conspiracy) w celu mordu i niszczenia cudzej własności?....
Homiczowi nowy postrach przeleciał przed oczyma; ale na nowo myśl o Jadwidze dodała mu siły.
— Nie znam dobrze waszych praw.... nie wiem, czy to możebne.... wiem, że byłoby niesprawiedliwem. Zresztą róbcie, co chcecie. Sumienie mi wyższe nade wszystko!
Była to odpowiedź stanowcza.