Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/315

Ta strona została przepisana.
— 311 —

nie chłopy, jak dębczaki?.... Alboż to nie potrzeba im żon? Jeden nazywa się Bartek na pamiątkę ojca, drugi Pat, trzeci Dennis.... Jednemu z nich ją sprzedam za skóry niedźwiedzie i bobrowe, a jak zechcę, to i darmo dam za gościnność.... A i starzy będą kontenci. Będzie im miał kto prać i warzyć strawę...
Kaliski mimowoli zadrżał na całem ciele.
Ostatnia fala, ostatni wyrzut uderzał mu do głowy. Ale w jedną sekundę przemógł to wszystko.
— Dobrze — rzekł — W każdym razie zdasz mi o tem pojutrze raport....
— Naturalnie.
Dwaj nikczemni twórcy piekielnego planu rozeszli się.

VIII.

Krwawo wschodziło słońce następnego dnia, w ów pamiętny poniedziałek.
Dzień od rana był parny.. Ludzie w dolinach wstawali ze snu, po pełnej udręczeń nocy, smutni i zasępieni. Pierwsza, najmniej liczna zmiana robotników, powróciła z pracy nocnej wczesnym rankiem — i przyniosła ze sobą „pejdę”. Zazwyczaj sprawiało to wielką uciechę w domach robotniczych. Teraz robotnicy oddawali pieniądze swym żonom lub gospodyniom, milczący i osowiali.
W liczbie robotników, którzy powrócili rankiem z fabryki, znajdowali się Połubajtys i