Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/322

Ta strona została przepisana.
— 318 —

dzi poszła na spotkanie tej zmiany o dziesiątej wieczorem. Przy sposobności chcieli się też przekonać, czy kto z kolegów nie jedzie do fabryki na trzecią, nocną zmianę; Tych gotowi byli zatrzymać — perswazyą lub siłą....
Spotkała ich niespodzianka.
Dowiedzieli się, że kilkudziesięciu ludzi z trzeciej zmiany pojechało do fabryk już o godzinę wcześniej.... Powiedział im o tem oczekujący na stacyi motorman. Oburzenie przeciwko tamtym było niesłychane.
— A zdrajcy, łotry, szubieniczniki! — wołano.
— Powiesić ich!....
— Niech-no się tylko w nasze ręce dostaną! Dopytywali, którzy to robotnicy udali się do fabryki. Wymieniono kilkanaście nazwisk, w tej liczbie Połubajtysa i Homicza.
— A.... ten z elektryki.... ten panicz! — wołał z tłumu Szymek Zawalidroga — To najgorsza jucha... to on ich pobuntował....
— A psi syn!
— Zalać mu sadła za skórę.. Uszy łotrowi poobcinać! — ryczał pijany, jak nieboskie stworzenie, gruby Harald, wielbiciel i narzeczony miss Steffi....
Przybycie pociągu z wracającą od pracy drugą zmianą robotników, dolało tylko oliwy do ognia. Przynieśli nową wiadomość. W dyre-