Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/328

Ta strona została przepisana.
— 324 —

Podano mu długi kij, do którego przy twierdził ową szmatę. Podniósł go w górę — i rzekł znowu:
— Na ten sztandar przysięgamy, że nie będziemy mieli litości, że śmierć i pożoga będzie naszem hasłem. W imię tej trupiej głowy niesiemy zniszczenie i zemstę Zemsta wrogom i zdrajcom!
Gdy to mówił, wyglądał istotnie imponująco: niby żywy posąg zła.
Już od pewnego czasu, na horyzoncie, od południa, gdzie po za borami znajdowały się inne osady, mrok zaczął się jak gdyby rozwidniać...... Ciemne niebo, pokryte haftem gwiazd, zaróżowiło się. Po nad ścianą boru wreszcie wstała łuna czerwona, jak krew, łuna pożogi. Odblask jej oświetlał potężną postać Szymka i twarz jego brutalną i czarną chorągiew z trupią główką — i dodawał całemu obrazowi jakiejś tajemniczej grozy.
Teraz dopiero ludzie zwrócili uwagę na łunę.
— Tam już się pali!.... — mówiono.
— Tamci już zaczęli!
— Tem żwawiej i my musimy brać się do roboty — odpowiedział Szymek i zeskoczył z pak.
Zaimprowizowany swój sztandar oddał w ręce pierwszemu lepszemu drabowi, który mu