Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/338

Ta strona została przepisana.
— 334 —

ki was opętał?.... Czyście zapomnieli, żeście Chrześcijanami-katolikami? Dokoła — tu kapłan obwiódł wzrokiem po niebie od łuny różowem — widzę pożogę.... Mamże wierzyć, że wyście sprawcami? O, stokroć grzeszni i występni! I któż to wam dał prawo niszczyć mienie bliźnich, nastawać na ich życie i swoje życie na szwank narażać? Ludzie! opamiętajcie się.... Gdy sprawiedliwość ludzka was nie przeraża, wspomnijcie na karę Bożą.... Ona straszna, ona was dosięgnie, jeśli mnie nie usłuchacie....
I tak mówił długo, wzywając do zarzucenia zbrodniczych zamiarów. Groził i błagał; a głos starca-kapłana brzmiał to potęgą i siłą, to rozrzewnieniem i boleścią bezgraniczną.
Niezwykła, dramatyczna to była scena.
Ten tłum jak gdyby nagle skamieniały od słów kapłana — i ów starzec nieustraszony, stojący im zaporą na drodze do zbrodni.
Coraz wyżej wznosił ksiądz Ludwik krzyż Pański.
— Na rany Chrystusa ukrzyżowanego zaklinam was! — wołał, gdy niektórzy z tłumu zaczynali się już niecierpliwić i rwać naprzód — wstrzymajcie się.... Przez trupa mojego chyba przejdziecie. Plamy na imię swe nie bierzcie! Krwi nie rozlewajcie.... A wy, Polacy — dodał do skupionej w rogu gromadki swych rodaków — co tu robicie? Nie dość-że wam