Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/34

Ta strona została przepisana.
— 30 —

od jego zgonu, może jeszcze od tej chwili pamiętnej nietykane.
Jadwiga namyślała się przez chwilę.
I tę niespodziewaną wiadomość przyjęła ze spokojem.
— Dobrze! — rekła — Ja idę do miasta. Wrzucę listy i odetchnę trochę świeżem powietrzem. Za półgodziny będę z powrotem. Jeśli można, droga cioteczko, znajdź tymczasem ten list fatalny.... Po powrocie przejrzymy go obie.
Ucałowała siwe włosy pocziwej ciotki — i skierowała się ku wyjściu.
Staruszka zatrzymała ją gestem.
— Czy....czy — pytała nieśmiało, wskazując na listy, trzymane przez Jadzię w ręku — czy nie mogłabyś się wstrzymać z tem.... aż przeczytasz tamto?
— Nie — była odpowiedź Jadwigi — jedno z drugiem nic wspólnego nie ma. Listy trzeba wrzucić zaraz. Tak być musi!
Wyszła.
Gdy wróciła, zastała w pierwszym pokoju, przy biurku nieboszczyka radcy, ciotkę Biechońską pośród papierów. Pokrywały one krzesła, biurko, leżały nawet na podłodze. Staruszka powitała ją okrzykiem:
— Mam.... mam!
Za chwilę siedziały obie przy stoliku w po-