Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/342

Ta strona została przepisana.
— 338 —

Dowodził nimi szeryf, którego już znamy. Trzydziestu kilku urzędników administracyi i jakich czterdziestu robotników (więcej z zaprzysiężonych przez szeryfa nie przybyło) stanowiło jego armię, wybornie zresztą uzbrojoną. Ten oddział, gdyby dotrzymał placu, gdyby miał dość odwagi do masakrowania swych towarzyszów pracy, mógłby być dla nich strasznym.... Swoją drogą nie był on w stanie przeciąć kilkutysięcznym tłumom dostępu do zabudowań fabrycznych, których ogromny obwód, do dwóch mil angielskich dochodzący, czynił to — wprost niemożebnem.
Garść ludzi szeryfa mogłaby być siłą, zebrana razem, w jednym punkcie; rozproszona wzdłuż dwumilowego obwodu fabrycznego była niczem.
To też szeryf i naczelny dyrektor p. Mallory niepokoili się mocno.
Obliczenia Mallory’ego zawiodły go tylko w paru drobnych punktach, ale były to punkta bardzo dotkliwe. Najpierw z liczby 200tu robotników, zaprzysiężonych poprzednio przez szeryfa do czynnej obrony fabryki, na których dyrekcya liczyła, jak na Zawiszę, przybyło zaledwo około 40tu. Widocznie reszta byli to tchórze, którzy nie mieli dość odwagi odmówić zaprzysiężenia i (jak to uczynił Homicz) narazić się na groźbę oddalenia i inne niemiłe następstwa; ale którym znowu w chwili stanów