Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/348

Ta strona została przepisana.
— 344 —

Jęki i dzikie okrzyki czyniły scenę — zaiste piekielną.
Taktyka Aleksieja okazała się zresztą bardzo skuteczną.
Rozproszenie napadających czyniło ich względnie bezpiecznymi w obec strzałów ludzi szeryfa. Zamiast gromadnej rzezi wytwarzało lekką tyralierską rozprawę. Nadto widocznem było, iż ludzie szeryfa rozstawieni z konieczności na długiej linii, jakkolwiek w dogodniejszej znajdujący się pozycyi, bo w przekopach umieszczeni i osłonięci ciemnością, nie mogli się długo trzymać przeciwko wielekroć liczniejszemu, choć słabo uzbrojonemu przeciwnikowi, szczególniej od chwili, gdy płomienie, strzelające z płonących parkanów, oświetliły ich kryjówki — i wyrównały szanse.
Istotnie położenie się zmieniło.
Teraz robotnicy, posiadający broń palną, nie potrzebowali już strzelać na oślep, ale magli brać przeciwników na cel. W ten sposób ludzie szeryfa mogliby zostać wystrzelani, jak kaczki. I oto już paru z nich upadło z głośnym krzykiem.... Zresztą napadający widzieli teraz, jak nielicznymi są obrońcy fabryki — i brała ich otucha i zuchwałość.... Czuli się zwycięzcami. Rwali naprzód, nie bacząc na niebezpieczeństwo.
Położenie stawało się nadzwyczaj groźnem dla ludzi szeryfa.