Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/366

Ta strona została przepisana.
— 362 —

zarówno nam, jak i wam, jeśli nasze światła pogasną. Może to być śmierć dla wielu, bardzo wielu.
Zrozumieli — i wszystkie głowy, przed chwilą podniesione, pochyliły się ku ziemi.
Superintendent powierzył czynność buntującego się robotnika komu innemu, a sam poszedł z nim na dół do ofisu. Robotnik szed teraz nie opierając się.
Była to chwila największego natężenia walki....
W chwili, gdy po wyjściu superintendenta ludzie chcieli zamienić parę uwag, z bocznego przejścia wybiegł nagle na galeryę sam p. Mallory. Blada twarz i zaciśnięte jego usta świadczyły o silnem wzruszeniu. Pierś jego dyszała gwałtownie.
Wpadł prawie na Homicza.
— Gdzie superintendent? — zapytał.
Homicz objaśnił. Mallory zmarszczył brwi. Przez jedną sekundę my siał, wreszcie rzekł:
— Dobrze.... pan go zastąpisz, pójdziesz ze mną. Tylko prędko.... to nie cierpi zwłoki.
Skierował się ku schodkom, prowadzącym na wyższe piętro. Szedł szybko — i tłumaczył urywanemi wyrazami Homiczowi, czego od niego chce. Tam na samej górze, pod słońcem elektrycznem, jest przyrząd, przy pomocy którego należy puścić prąd elektryczny dla oświe-