Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/398

Ta strona została przepisana.
— 394 —

dzącą z Jadwigą, gdyby nie złowrogie przeczucie, które go w owej chwili tknęło, a wreszcie gdyby nie niespodziany przewrót w ciężkich umysłach dwóch młodszych Szymulisów, przewrót, który nastąpił pod wpływem szlachetnych słów konającego kapłana, — wszystkie ohydne plany nikczemnego bandyty, które z takim cynizmem przedstawił przed paru dniami Kaliskiemu, spełniłyby się co do joty.
Szczęściem Opatrzność czuwała.
W chwili, gdy opuściliśmy Homicza i jego towarzyszów, znajdowali się już oni na najlepszym tropie.
Co więcej, mieli przy Szymku Zawalidrodze sprzymierzeńca — Był nim trzeci Szymulis. Trzeba wiedzieć, że trzej Szymulisowie była to — jedna dusza. Żyli oni ze sobą tak, że co chciał jeden, to chcieli wszyscy, a w razie kwestyi, Pat, jako najmądrzejszy ze wszystkich, decydował. Trzy okrzyki puhacza, które naśladował tak umiejętnie Pat, nie było bez celu.... Stanowiły one formalny sygnał dla Bartka Szymulisa. Mówiły mu one: „Opóźniaj pochód — i nie pomagaj tamtemu.... My jesteśmy przeciwko niemu.”
Sygnał ten zrozumiano.
Wkrótce otrzymano na takowy odpowiedź. Odezwał się z oddali przygłuszony odgłos puszczyka.... i wnet urwał się. Odpowiedziano: „Tak“.