Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/40

Ta strona została przepisana.
— 36 —

jak dwa posągi boleści, majaczyły postacie dwóch kobiet, które dzień ten chłostał cierniami i serca im palił ogniem.

IV.

Gdy po pewnym czasie obie kobiety zdołały się nieco uspokoić, Jadzia przy świetle lampy, wniesionej przez ciotkę, przystąpiła do czytania zapisek ojca, pisanych gdzieś daleko za lądami i morzami, w przeddzień haniebnego zgonu na szubienicy.
Było tych kartek kilkanaście.
Pisane były ołówkiem i wyblakłym dziś atramentem, widocznie w różnych datach. Niektóre wyrazy były nieczytelne, inne zamazane łzami.... Gdzieniegdzie litery były stawiane pewno i silnie, gdzieindziej gięły się w załamy, kreślone ręką drżącą od wzruszenia.
Kartki te, uporządkowane przez Jadzię, brzmiały, jak następuje:

New Orleans, La, w więzieniu.

„....W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Środa. — Stało się. Dziś padło ostatnie słowo.
....Rano — była pewno godzina ósma, a wreszcie, czy ja wtem która — przyszedł do mej żelaznej klatki adwokat. To człowiek z sercem. Ten jeden wierzy mi, żem niewinny... on jeden tylko. Powiedział mi, że wszystkie moje skargi odrzucone.... Wszystkie argumentu na nic.
Wyrok zatwierdzono ostatecznie.