Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/400

Ta strona została przepisana.
— 396 —

Był to widok czarodziejski....
Homicz stanął niemal oślepiony tym blaskiem niespodziewanym. Przyłożył rękę do oczu — i patrzył przed siebie przez sekundę.... Naraz zadrżał cały, jak gdyby elektrycznością tknięty.
— To oni! — zawołał do swych towarzyszów i runął naprzód.
Istotnie to, co ujrzał, mogło go do czynu pobudzić.
Tuż nad brzegiem parowu u wejścia na mostek, w fantastycznem, czerwono-złotem oświetleniu, widniała grupa, złożona z trzech osób. Szymek Zawalidroga, unosząc przed sobą na siodle postać kobiecą, usiłował zmusić swego muła do wstąpienia na mostek, — podczas gdy ogromny Szymulis trzymał muła za uzdę. Nie można było zdaleka rozróżnić, czy chce on upartego muła wprowadzić na mostek, czy też przeciwnie powstrzymuje zwierzę.
W tej chwili Pat wydał urywany, przeciągły gwizd..... Był to nowy sygnał dla brata.
I istotnie, scena się zmieniła.
Bartek żelazną dłonią osadził muła na miejscu, — a drugą ręką chciał odebrać Szymkowi Zawalidrodze gnącą się w omdleniu Jadwigę.... Jednocześnie Szymek zrozumiał, że ma w nim nie pomocnika, ale wroga. Słyszał teraz za sobą głosy pogoni. Ruchem szybkim, jak myśl, sięgnął do kieszeni....