Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/416

Ta strona została przepisana.
— 412 —

go, w twardej walce o złoto; ciężkie chwile i trudy, o których trudno mieć pojęcie.... Ale kiedy wróciłem w ośm miesięcy potem, byłem już prawie bogatym.
Mnie i dwom towarzyszom posłużyło szczęście.... Przywieźliśmy każdy po jakie $15,000 w złocie. Ale za to siedmiu naszych towarzyszów zostawiło swe kości tam, na błotach Alaski.
To złoto nie uczyniło zresztą mnie szczęśliwym... tak samo jak i dziś szczęśliwym mnie nie robi to wszystko, co posiadam.
Złoto dało mi zresztą pewną swobodę myśli.
Przyszły mi na pamięć stosunki dawne... Zaczęła mię interesować przeszłość. Przedtem bowiem, od czasu owych strasznych wypadków, żyłem wyłącznie walką o byt, żyłem chwilą bieżącą, nie myśląc, szczęśliw, że kamień zapomnienia przywalił wszystko, co było. „Excelsior Works“ i osada X. i ludzie tamtejsi i ich sprawy zdawały się przez ten rok włóczęgi po Ameryce i walki o złoto na Alasce, nie istnieć dla mnie.... Była to raczej jakaś zmora, dusząca myśl, aniżeli rzeczywistość.
Gdym przybył tu do Chicago, gdzie wreszcie postanowiłem się osiedlić na stałe i dalej pracować nad moim bytem i fortuną, to przygnębienie przeszło.
Gdy już nabyłem niewielki zakład elektro-