Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/438

Ta strona została przepisana.
— 434 —

nie mam w ręku broni, którą go tak straszę, tych tam listów i rękopismu (skradł mi to wszystko ten wisielec Szymek Zawalidroga, — niech go wszystkie pioruny zabiją!); ale to nic.... Od czego rozum? Nie zawsze wygrywa ten, kto ma karty, ale ten, kto potrafi dobrze bluffować.
Zaśmiał się głośno. Podobał mu się ten koncept.

IV.

Przenieśmy się na chwilę na Południe.
Willa senatora Fairmount w miejscowości przez niego nazwanej Fairmount View, niedaleko New Orleans, była istotnie czemś w rodzaju raju ziemskiego. Biały wielki dom o prześlicznych, lekkich konturach włoskiego renesansu, przystrojony mnóstwem ozdób, rzeźb, kwiatów, gorzał literalnie w blaskach południowego słońca. Po za domem znajdował się olbrzymi ogród o wspaniałej roślinności.... Kwitły tam pomarańcze, myrty i drzewa migdałowe.
Jadwiga siedziała w bujającym się fotelu na wspaniałym tarasie, który biegł wzdłuż całej willi — i łączył dom z ogrodem.
Była sama.
Krzewy w wazonach dawały tu cień; marmurowe posągi pociągały wzrok swemi idealnie czystemi liniami; fruwały motyle o złocistych prążkach; szemrały tu i owdzie srebrzyste fontanny.