Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/444

Ta strona została przepisana.
— 440 —

chty, ale więcej nic... Gdzie się obecnie obraca? — nic obchodziło ją to wcale.
Jednem słowem, gdziekolwiek się zwrócono — była próżnia.
To też Jadwiga mogła być smutną, mogła sobie mówić, że widocznie prześladuje ją i tę sprawę — jakaś nieubłagana fatalność!
Gdyby nie modlitwa, która ją pokrzepiała, gdyby nie wspomnienie słów świętego kapłana, księdza Ludwika, zwątpiłaby o wszystkiem.
Inny jeszcze powód do smutku tkwił w duszy dziewczęcia.... Tym powodem był — Szczepan. Coraz to przychodził jej na myśl.... widziała go znękanego, rozbitego, w podartem ubraniu, z ręką krwią zbroczoną, takiego, jakim był w chwili, kiedy wydała nań wyrok ostry i nielitościwy.... Czuła wtedy litość nad nim i ciężki żal do samej siebie.
Oskarżała się sama nieraz:
— Czym nie zbyt surowo z nim postąpiła?.... Co się z nim stało? Czy nie doprowadziłam go właśnie do zguby?
I przypominała sobie jego dzielność, szlachetność i poświęcenie bez granic — i czuła w takich chwilach, że smutek jeszcze głębszy, że jakaś dziwna tęsknota ogarniała jej serce.
I teraz tak siedziała zamyślona.
Wtem roztworzyły się drzwi od pokojów wewnętrznych — i ukazała się w nich służąca.
— Listy i gazety, proszę panienki.