Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/448

Ta strona została przepisana.
— 444 —

Była to pierwsza wieść o Szczepanie, jaka doszła do niej od lat blizko trzech. Równie surowa dla samej siebie, jak i dla niego, nie pytała się o niego nigdy i nigdy nie starała się dowiedzieć, co się z nim robi, czy żyje, gdzie przebywa? Wyobrażała go sobie zgnębionym i ginącym; gdy oto ów artykuł pouczył ją naraz, jak wysoko stanął jej niegdy rycerz i obrońca.... Radość szczera ją przejęła. Dumną była z niego.... Rozumiała dobrze, przez jakie walki i trudy musiał przejść, zanim doszedł do takiego stanowiska — i mimo woli przychodziło jej na myśl, że jeśli tak pracował i walczył, to albo pchać go musiała naprzód jakaś wielka rozpacz, albo też przyświecała mu przez mgłę smutku teraźniejszego jakaś niejasna gwiazda nadziei na przyszłość.
Gorący rumieniec oblał twarz Jadwigi.
Czuła w tej chwili, pomimo oddalenia od niego, pomimo trzyletniego milczenia, że to ona jest jego gwiazdą przewodnią, że miłość dla niej jest treścią życia jego.... Czuła to po Uderzeniach własnego serca.
Przyglądała się przez chwilę portrecikowi Szczepana, aż nagle, podniosła gazetę do góry — i przycisnęła go do ust.
Stało się to mimo jej woli, odruchowo.
Nie wiedziała sama, jak to nastąpiło.... To pewna, że po chwili nierozwagi nastąpiła chwila zawstydzenia, Nowa fala krwi przy-