Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/451

Ta strona została przepisana.
— 447 —

Wysepki takie leżą nieraz pomiędzy dwoma Stanami — i najczęściej przez lata całe niewiadomo, dokąd właściwie należą. Nikt się o to nie procesuje, bo i komuż jaką wartość przedstawia kawał ziemi, gąszczem nieprzebytym zarosłej i na pół w rzece utopionej, którą jutro lub pojutrze jakiś kataklizm zupełnie zatopić i zniszczyć może. Jedynymi mieszkańcami tych wysepek, otoczonych sitowiem, są roje nieprzebrane ptactwa błotnego, szczury wodne, niekiedy dzikie koty i wilki.... Za tą zwierzyną zapędzi się tu chyba od czasu do czasu jakaś party a myśliwców.
Nie wszystkie zresztą wysepki tak są bezludne...
Niekiedy z ponad stuletnich drzew ukazują się tu i owdzie dymy białe — i jak mdłe chmurki, rozpływają się po błękicie niebios. To znak, że na tej lub tamtej wysepce obozuje gromada „tramps'ów” (włóczęgów), a może i banda rabusiów....
Opowiadają też i o dziwakach, którzy pobudowali sobie chałupki w tych chaszczach i żyją tam samotni. Czy to jednak nie bajki?
Jedną z takich wysepek nieco większych, trwalszych i ciekawszych była wysepka zwana „Cat Island” (Kocia wyspa), położona o mil kilka na północ od dość zamożnego, 60tysięcznego miasta St. Joseph, Mo.
Jak widzimy, posiadała ona nazwisko, co więcej — miała i swą własną historyę.