Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/459

Ta strona została przepisana.
— 455 —

na, podniósł się nagle na fotelu, wyprostował — i zawołał wielkim głosem:
— Co to?
Ale „Sarenka” już stała przy nim.... Położyła mu pieszczotliwie małą rączkę na czoło — i uspakajała:
— Nic.... nic.... ty, stary krzykaczu, tatku niegodziwy.
Powoli uspokoił się, opadł znów w fotel — i tylko dość ciężko dyszał. Ona gładziła go wciąż po głowie — i mówiła:
— Widzisz.... znów piłeś za dużo.... Znów masz przywidzenia. Do czego to podobne? Wziąć tamto?
I wskazała na butelkę z wódką.
— Nie! — odrzekł Morski i na twarzy jego wybił się gniew.
Ona znów pieściła go i prosiła. Ale on aż się uniósł..... Tupnął nogą — i krzyknął brutalnie:
— Dość tego... Chcę pić jeszcze. To mi gasi ten piekielny ogień w żołądku.... Nalej mi jeszcze i idź sobie precz!
Dziewczynka umilkła i posmutniała. Zrobiła, co kazał — i usunęła się na bok. Stary wypił kieliszek whiskey i znów legł w fotelu nieruchomy....
Serce małej Amerykanki buntowało się przeciw podobnemu traktowaniu jej choćby