Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/466

Ta strona została przepisana.
— 462 —

cił go silnie w rękę.... Pugilares upadł. Pomocnik Dixa „Funny Harry“ schylił się, aby go podnieść, a Dix, pochylony pod stół, przepraszał starego jegomości.... Co i jak się stało dalej? — nie wiadomo.... Dość, że stary jegomość nie byt jeszcze dość pijany, ażeby nie spostrzedz, że został okradziony. Zajrzał do pugilaresu.
Nagle podniósł się — i krzyknął na cały głos:
— Jestem okradziony. tu brak 100dolarówki!
Zrobił się tumult.
John Dix, jakby go to zajście woale nie nie obchodziło, prowadził dalej grę. Nie on wszakże podniósł pugilares.... Podejrzenie starego jegomości, który widocznie nie po raz pierwszy był w podobnem otoczeniu i w podobnych tarapatach, zwróciło się najpierw ku pomocnikowi krupiera, ale gdy ten głośno wyparł się wszystkiego i prosił o natychmiastowe zrewidowanie go, ażeby się można było przekonać, że nietylko studolarówki, ale nawet pięciu dolarów przy sobie nie ma; — podejrzenia poszkodowanego odrazu zwróciły się do Dixa.
Jak później zeznał, ujrzał on znaczące spojrzenie, szybko zamienione pomiędzy dwoma ludźmi.
— Ty, łotrze — rzekł do Dixa — masz moje pieniądze....
I silną dłonią wywlókł go z poza stołu.
Dix głośno protestował; awantura przybierała groźne rozmiary. Przybyli inni krupierzy i posługacze szulerni i chcieli wyrwać Dixa z rąk rozju-