Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/470

Ta strona została przepisana.
— 466 —

puszczałbym, iż złote słońce w dłoń pochwycę, niżby się to zdarzyć mogło.
Mam list od niej.
Sześć słów zaledwo, ale w tych słowach mieści się cała zagadka mojego szczęścia.... Uśmiechają się mi one, jak sześć gwiazd promiennych; śpiewają hymny radosne i pieśni słodkie, jak srebrzyste trele słowika. W nich wszystko moje — życie moje.
List bez podpisu: tylko pierwsza litera imienia i kropki.
Ale w każdej z tych kropek czuć uderzenie jej serca szlachetnego i miłosiernego, serce, które przebacza mi moją zbrodnię.... Zachętę mi śle swoją i życzliwość. To znaczy, że już się nie gniewa na mnie.... Pierwsza odzywa się do mnie; to dowód, że naszej rozłące, którą sama nakazała, kiedyś nastąpić musi koniec.
Powiada mi tym króciutkim listem: — Nie nienawidzę cię! Nie złorzeczę ci! Życiem twojem interesuję się!
Jeszcze jeden krok — i pozwoli mi stanąć w obec siebie....
Czyżby nadzieja, którą mi uczynił Gryziński podczas mojej ostatniej w New Yorku bytności, miara nie być ani szaleństwem ani bluźnierstwem?
....Gadaliśmy długo; wyznałem mu wszystkie bez wyjątku moje troski.