Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/476

Ta strona została przepisana.
— 472 —

Istotnie, zaczęło mi się to wydawać możebnem.
— I wiesz, co jabym na twojem mieiscu zrobił? — ciągnął dalej Gryziński.
— Co?
— Najpierw, pojechałbym do New Orleans i postarałbym się poznać bliżej z owymi Foxem i Gogginem, a przedewszystkiem wydostałbym od nich, w ten lub inny sposób, kopie raportów, składanych przez nich od lat trzech Jadwidze.... Jeśli to istotnie szubrawcy, zachód będzie żaden: kilkadziesiąt dolarów w zęby — i wydadzą ci wszystko bez gadania.
— Zrobię to.... — rzekłem — a następnie dopiero zobaczę.... postanowię.
Odpowiedź moja nie była stanowczą, a wynikło to ztąd, że po pierwszej chwili zapału dla projektu Gryzińskiego, nastręczyły mi się pewne wątpliwości: Czy właściwem będzie tak brutalnie mieszać się w jej interesa nieupoważnionemu? Czy szlachetnie byłoby liczyć nie na jej swobodne, niczem nieskrępowane uczucie, ale na obowiązkową niejako wdzięczność po oddaniu jej usługi? Czy nie byłby to raczej niegodny przymus moralny itd. itd? Wiedziałem dobrze, że na te kwestye odpowiedziałby mi zwycięzko „doktor”; ale jest w nim zawsze kawał sofisty.... Wolę to wszystko przemyśleć sam.