Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/486

Ta strona została przepisana.
— 482 —

obwisłe i zmysłowe, psuły tę harmonię. Siwe bakenbardy i wąsy wojskowego zakroju, czyniły starego barona, nieco podobnym do zmarłego już naówczas cesarza Wilhelma:
Zupełnie inaczej wyglądał syn jego i przyszły naczelnik rodu Feisensteinów, baron Konrad.
Urodzony (jak już wiemy) z Polki, hrabiny Z...., drugiej żony barona Alberta, Konrad był podobny do nieboszczki matki. W niczem nie przypominał dumnych Feisensteinów. Wysoki, szczupły blondyn o twarzy bladej i jakby wiecznie załzawionej, nie robił on wrażenia wielkiego pana. Oczy miał piękne i głębokie; nosił krótko przystrzyżoną blond brodę i złote okulary. Wyglądał na uczonego lub marzyciela. Jak wiemy, jeszcze przed laty 4ma, uprawiał z upodobaniem profesyę lekarza. Było to w Poznaniu, przed odesłaniem mu pierścionka zaręczynowego przez Jadwigę.
Ojciec i syn różnili się nietylko powierzchownością, ale i usposobieniem i wszystkiem.
Baron Albert był światowcem, przywykłym do życia hałaśliwego i szumnego, do elegancyi, zbytku, wyrzucania pieniędzy garśćmi.
Podczas pobytu w Berlinie, pełno go było wszędzie: na dworze cesarskim, w kołach politycznych i arystokratycznych, na spacerach i w teatrach, na wyścigach i za kulisami, w sa-