Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/503

Ta strona została przepisana.
— 499 —
„....All right. — Wezmę to. Sprawę „dyamentów Orsetti“ kończę w tych dniach i będę miał czas. We czwartek, za tydzień, proszę być u mnie z tym drugim panem, o 11ej rano punkt.—
Robbins.

Wizyta Gryzińskiego i Homicza u Robbinsa była właśnie następstwem tego listu.
Widzieliśmy, jakie dziwne wrażenie zrobił on na Homiczu. Po wygłoszonych przez Robbinsa słowach zapanowało milczenie. Mały człowieczek, zdawało się, zapomniał o obecności dwóch swoich gości. Po sztukateryi sufitu nad jego biurkiem łaziła mucha; otóż zdawało się, że w tej chwili cała jego uwaga skupiła się na obserwowaniu tej muchy....
Siedział tak nieruchomo minut parę.
Gdyby nie oczy otwarte, sądzićby można, że śpi.... Wreszcie jednak ocknął się. Zamruczał coś niezrozumiale pod nosem i zaczął przeglądać papiery, które niedawno wyjął z szuflady. Ołówkiem robił na nich jakieś znaczki, krzyżyki i hieroglify.
Gdy skończył, rzekł:
— Przepraszam za chwilę zwłoki.... Mam pewne metody pracy, które mogą dziwić panów, ale to moja słabostka, którą mi wybaczycie. Możemy przystąpić do byznesu.
Gryziński chciał zacząć mówić, ale Robbins nie pozwolił.
— Chcesz pan opowiedzieć przebieg spra-