Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/504

Ta strona została przepisana.
— 500 —

wy — rzekł — to zbyteczne. Znam ją tak dobrze, jak panowie, z tych papierów... Potrzebne mi tylko niektóre dodatkowe informacje. Będę pytał; proszę mi łaskawie odpowiadać.
Obaj, Gryziński i Homicz, skinieniem głowy wyrazili zgodę.
— A więc — pytał Robbins — co się stało z osobistością, noszącą ciekawe nazwisko Bolo L. Kaliskiego? O ile widzę z papierów, jegomościa tego kazaliście panowie śledzić. Jaki rezultat tego śledztwa? Co robi? gdzie się obraca?
Pytanie było skierowane do Homicza, on też odpowiedział:
— Dziś rano, właśnie przed chwilą odebrałem raport od mojej agencyi. Zawiera on pierwszą o Kaliskim wiadomość. Przez dwa tygodnie poszukiwano go napróżno. Dopiero dziś rano zatelegrafował jeden z detektywów agencyi, aż z St. Joseph, Mo., że znalazł naszego ptaszka.... Pyta o dyspozycyę: czy ma go kazać aresztować? Proszę, oto raport.
Homicz podał papier Robbinsowi.
Ten aż podskoczył na krześle.
— Co za pomyślny traf! — zawołał — szczęście nam sprzyja.... I co odpowiedziała agencya swemu człowiekowi?
— Jeszcze nic stanowczego... Kazała mu czekać. Ostateczną decyzyę odłożyłem do widzenia się z panem.