Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/559

Ta strona została przepisana.
— 555 —

przed kilkoma dniami przedtem odkryto w St. Joseph, Mo., zdołał w jakiś cudowny sposób wymknąć się z pod nadzoru detektywa agencyi chicagoskiej.
Wiara jego w tę sprawę była ciągle niezachwiana.
Odbył on jeszcze parę narad z Gryzińskim i Homiczem — i skreślił im ostateczny plan działania.
Plan ten, bardzo prosty i logiczny, był oparty na zasadniczem przypuszczeniu: że przeprowadzenie w sprawie Ślaskiego nowego śledztwa, po latach tylu, było wprost niemożebnem. Robbins rozumiał dobrze, iż jeśli wówczas wszystko dowodziło, że winnym jest Ślaski, niepodobieństwem było teraz, po latach, wśród zmienionych do gruntu stosunków, przy braku wszelkich podstaw faktycznych, a nawet dokładnego sprawozdania z procesu, znaleźć na miejscu, w New Orleans, prawne dowody jego niewinności.
Na czemże więc opierał swą niezłomną nadzieję wykrycia prawdy?
Na tem, że właściwi sprawcy, uczestnicy lub ukrywacze przestępstwa, za które skazano na śmierć niewinnego — jeszcze żyli. Było ich kilku, tem lepiej! Prawda żyła ciągle w ich udręczonych od lat tylu sumieniach. Tę prawdę postanowił sobie Robbins wydobyć z najtajniej szych zakątków ich serc i sumień — i wyprowadzić ją na ich usta