Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/560

Ta strona została przepisana.
— 556 —

— Z nich samych musimy uczynić świadków przeciwko nim samym! — mówił z zapałem.
Robbins rozumiał jednak, że jest to trudnem. Nikt przecież nie zechce sam, dobrowolnie, świadczyć przeciwko sobie samemu. Otóż plan jego polegał na tem, ażeby tych ludzi znów postawić w obec siebie, ze brać razem i tak oddziałać na ich nerwy, namiętności, tak wprowadzić we wzajemne ze sobą starcie, ażeby w tej walce wykrzesała się, wytrysła na wierzch — prawda.
Zadanie łatwem wcale nie było.
Trzej ludzie, o których szło, znajdowali się w tej chwili na trzech różnych, odległych od siebie punktach kuli ziemskiej.
Dwaj z nich byli w Europie, i to jeden w Anglii, a drugi w Niemczech. Trzeci, Morski, znajdował się zapewne w Ameryce, ale gdzie? — nikt nie wiedział. Wszyscy trzej nie wiedzieli o sobie wzajem. Zerwali ze sobą wszelkie stosunki. Oprócz — wspomnienia o dawnem przestępstwie, nie wiązało ich nic. Jeden z nich, Morski, ukrywał się nawet starannie przed innymi.....
Jakże do nich dojść? w jaki sposób sprowadzić ich wszystkich razem — i zmusić do nowego ze sobą starcia?
W tem właśnie była trudność, zresztą nie nierozwiązalna dla Robbinsa.