Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/561

Ta strona została przepisana.
— 557 —

Sprowadzenia Mallory’ego i Felsensteina do Ameryki nie uważał on za rzecz niepodobną.
Mallory sam musiał tu z czasem przybyć, wzywały go przecież do tego interesa. Zresztą, jeśli trzeba, możnaby na niego znaleźć sposób.
W tem miejscu rozwijającemu swe teorye Robbinsowi przewał Homicz temi słowy:
— Sposób taki mam w ręku.
— A jakiż to sposób?
— Bardzo prosty.... Potrzebuję siąść przy biurku i napisać kilka słów do adwokata Mallory’ego tu w Chicago, — pozwólcie mi, panowie, przy sobie pozostawić sekret tego listu — a nasz człowiek przybędzie tu z Londynu niezwłocznie, w dwa tygodnie potem, w trzy najdalej.
— I jesteś pan tego pewny?
— Najpewniejszy....
— Tem lepiej! tem lepiej! — odrzekł Robbins tonem znaczącym — w ten sposób kwesty a Mallory’ego załotwiona.
Rozwijał potem dalej swój plan. Nic trudnego także sprowadzić do Ameryki Felsensteina. Gdy się wie to, co się już wie, łatwo zagrozić mu w liście skandalem, wykryciem, jeśli nie dawnej zbrodni, to przynajmniej konszachtów z Kaliskim — i skłonić do przyjazdu.... Gdyby list nie pomógł, mógłby nawet ktoś do niego pojechać i rzecz mu przedstawić osobiście. Felsenstein, jeśli tylko będzie wi-