Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/573

Ta strona została przepisana.
— 569 —

Kaliski szybko pomiarkował się — i postanowił skorzystać z takiego obrotu rozmowy.
— A propos.... — rzekł — czem naprawdę jest ten przytułek, w którym oboje szukamy schronienia?
— Więc pan nie wiesz! — zawołała Stefka i roześmiała się — To.... to.... — dokończyła szeptem, nachyliwszy się mu do ucha — to.... „Hotel złodziejski”. Tu znajdzie pewne schronienie każdy mający drobne nieporozumienia z policyą!
Kaliski zrozumiał.
Teraz dopiero zaczął z nią swobodnie rozmawiać. Kamień mu spadł z serca. Więc istotnie Szymek go nie zdradził. Gadali jeszcze o tem i o owem. Stefka, która mieszkała tu już od kilku dni, opowiadała mu różne anegdotki i historyjki o innych gościach „hotelu”. Ona sama oczekiwała tutaj pieniędzy od jednego ze swych przyjaciół. Potem pojedzie gdzieindziej.
Obiecali sobie zresztą, że się jeszcze zobaczą.
Była już blizko dwunasta wieczorem, gdy goście „złodziejskiego hotelu” zaczęli się rozchodzić do swoich pokoi. Stefka, wezwana przez swą starszą towarzyską, poszła z nią na górę.
Kaliski wyszedł niemal ostatni.
Spał tej nocy przewybornie. Nie niepo-