Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/578

Ta strona została przepisana.
— 574 —

paru delikatnych kłamstw) wyjaśniał, dla czego John Dix był zmuszony opuścić Chicago i w ogóle nie ma zamiaru używać nadal tego nazwiska.... Gdyby pieniądze były już w Chicago, prosił o nadesłanie takowych do St. Joseph (adres nowy). Ponawiał wreszcie dawne groźby — i kłamstwa.
Po napisaniu listu, przeczytał go głośno Szymkowi; ten zaaprobował.
— Pieniądze na pewno muszą już być w Chicago.... Przysłać je musiano z Berlina. Cóż kiedy John Dix, obecnie nieistniejący, ugryźć ich nie może.... Ale zmieni się to wszystko!
Szymek wyszedł teraz oddać list na pocztę.
Kaliski tymczasem poszedł znów na dół, tym razem do czytelni — i długo tam coś rozmawiał ze Stefką.
Zawalidroga (inaczej Mr. Simon) wrócił dopiero po południu.
Przywołał on zaraz do pokoju Kaliskiego owego fryzyera hotelowego, który miał być takim artystą od przerabiania fizyognomii — i długo coś razem operowali.
Gdy ściemniło się, z zaułków, prowadzących ze złodziejskiego hotelu, wyszedł Szymek Zawalidroga, a obok niego poważny o siwych włosach starzec Murzyn, ubrany dostatnio — i nawet elegancko.