Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/581

Ta strona została przepisana.
— 577 —

Wbrew zwyczajowi, na powitanie nie podał ręki Konradowi — i stał przed nim z dumnie podniesionem czołem, wyzywając go wejrzeniem.
Ale znalazł w Konradzie silnego przeciwnika.
Młody baron miał także w żyłach krew Felsensteinów. W razie potrzeby potrafił znaleźć w sobie ich siłę. Wytrzymał spojrzenie ojca — i rzekł mu krótko:
— Siądź, ojcze.
Sam siadł po drugiej stronie wielkiego biurka i wyjąwszy list Kaliskiego, podał go staremu baronowi.
— Wpadło mi to — rzekł — do ręki przypadkowo, bez mej woli i chęci.... Przeczytałem to.
Baron Albert wziął list do ręki i zaczął czytać.
Zagadka była mu teraz jasną.... Odetchnął mimo woli. Niebezpieczeństwo było, ale nie tak straszne, jak przypuszczał.... Konrad nie dotarł do skrytki w biurku; nie wiedział wszystkiego.
List Kaliskiego był kompromitujący — to prawda,... Ale cóż ztąd? Wyprze się wszystkiego. Będzie walczył do ostatniej kropli krwi.
Obudził się w nim duch kłamstwa i przewrotności.