Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/587

Ta strona została przepisana.
— 583 —

Pokazał ręką na gardło, jak gdyby czuł duszącą go jakąś obręcz żelazną.
— Wrócę jutro.... może później.... ty czytaj tymczasem. Po moim powrocie pogadamy.
I rozeszli się: Konrad — po papiery wyjaśniające tajemnicę; stary — szukać jakiegoś sposobu zapomnienia.... ogłuszenia się pośród gwaru wielkiego miasta.
Powrócił w 48 godzin zaledwo.
Syn czekał go już. Był równie zimny na pozór, jak poprzednio; ale zdawało się, że jest znowu o lat kilkanaście starszy. W oczach, głęboko zapadłych, paliły mu się sine ognie...
Z listów, wycinków gazet, notat dowiedział się wszystkiego.
I teraz nowe uczucie domieszało się do skomplikowanej skali wzruszeń, które odczucie dzikiej, zwierzęcej niemal nienawiści do dla Jadwigi. Dawna miłość dla dziewicy, przysypana popiołem czasu, teraz wykąpała się w powietrzu cierpień, wybuchała znowu w górę — i paliła się żarem. Więc to ich serca, w dodatku do swych zbrodni, złamał ów człowiek... więc to ją, niewinną i szlachetną, prześladował dłonią swej nienawiści aż po za Oceany!
I na myśl o tem Konrad aż drżał ze wzruszenia i zaciekłości.