Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/600

Ta strona została przepisana.
— 596 —

Od Jadwigi oddzielały go teraz tylko trzy, cztery ulice....
Cóż ztąd, gdy on sam nie miał siły zrobić kroku stanowczego I.... Posłał do niej list; otrzymał go z powrotem. Odtąd dalszych kroków nie czynił. Krążył tylko często w pobliżu pensyi, na której, jak wiedział, znajdowała ła się Jadwiga. Czy miał nadzieję ją spotkać i przedstawić rzecz ustnie? Czy też szło mu tylko o samo jej zobaczenie? — kto to wie....
Co się tymczasem robiło ze Szczepanem?
Pracował gorąco i energicznie. — Te ostatnie miesiące należały do najpracowitszych w jego życiu. „Zwyciężę! — albo padnę!” — powiedział sobie.
I szedł naprzód.
Świeciły mu oczy Jadwigi, jak gwiazdy promieniste. Po przybyciu do New Orleans, widział ją kilkakrotnie z ukradka, ale sam się jej nie pokazywał. Wchłaniał w siebie jej wdzięk... Coraz ognistszym dla niej płonął afektem.
Brała go razy parę chętka ukazania się jej, złożenia wizyty, stanięcia przed nią.
Opadłby przednią, jak wówczas, w głębi wąwozu na kolana i całowałby rąbek jej sukni — i wołałby: „Pani! pani! Pozwól mi tylko widzieć ciebie codzień, pozwól słyszeć jedno słowo z ust swoich — a będę szczęśli wym na wieki!” Albo porwałby ją w swe