Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/612

Ta strona została przepisana.
— 608 —

przez lata nauczyli się, obcując z naturą, poznawać ślady przelotu ptaków i pochodu mrówek śród traw nadbrzeżnych.
Tak jest! — łódź ich była przesunięta z miejsca; na ziemi leżał niedopałek cygara; dalej gałęzie drzew były poprzecinane....
Widocznie tu ktoś był.
Morski zaklął strasznie.... Schylił się ku ziemi — i jak Indyanin, śledzący wroga na łąkach dalekiego Zachodu, zaczął poszukiwać dalszych śladów. Nie brakło ich.... Na wybrzeżu wyspy widoczne były ślady kilku wylądowali; zapuszczano się też w głąb wyspy.
A nie byli to myśliwi; nie słyszano przecież huku strzałów.
— Kroćset tysięcy szatanów! — zaklął stary Morski — co za piekielne zwierzęta tutaj pyskały....
Namyślał się przez chwilę.
Wreszcie kazał Murzynowi strzedz jak najpilniej domu i wyspy, a sam, przebrawszy się, wsiadł w łódź. Pojechał do miasta.
Tyle o Morskim.
Co tymczasem robił Kaliski — i śledzący go Gryziński?.... O losach ich niektóre wiadomości mogłaby nam zakomunikować agencya detektywów w Chicago, którą zwykle zatrudniał Szczepan.
Ta agencya we właściwym czasie złożyła raport Robbinsowi i Homiczowi, że suma 30