Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/622

Ta strona została przepisana.
— 618 —

ma przy uchu, a do oczu podnosi rodzaj wgłębionego źwierciadełka, połączonego ze ścianą drutem mosiężnym, złocistym i błyszczącym, zupełnie takim, jak druty na zewnątrz, pośród bluszczu, ale owiniętym spiralnie skrawkiem gutaperki.... Z rurki gumowej dochodzi do uszu Griffitha jakaś oddalona wrzawa, jak gdyby pochwycony w fonograf gwar głosów paru; na tle źwierciadełka ukazują się jakieś iskry ogniste, rozświetlające zmrok, który panuje w szczytowej izdebce — i uwydatniające na niem jak gdyby momentalne obrazki fotograficzne.
Posłuchajmy rozmowy, która dochodzi przez ten tajemniczy telefon do uszu majora. Jest to — o dziwo! — rozmowa w języku polskim.
— A więc jutro! — mówi głos jakiś basowy.
— Jutro, jeśli naturalnie on dziś przyjdzie do miasta — odpowiada inny głos zachrypnięty, niemiłego dźwięku, ale usiłujący wymawiać wyrazy w sposób wykwintny, dystyngowany.
— I kto mu doręczy list? — pyta go głos nr. 1szy.
— Ja.... ja koniecznie — odzywa się teraz głosik kobiecy.
— Zobaczymy — reflektuje głos zachrypnięty — o to zresztą mniejsza.... Doręczyć