Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/631

Ta strona została przepisana.
— 627 —

Mniemał, że idąc za Kaliskim, dotrze do źródła innych tajemnic i nie omylił się.
Obecnie Gryziński jest bardzo zajęty oglądaniem fotografij, przeniesionych tutaj tak wyraźnie z sąsiedniego domku: stoją przed nim, jak żywe, postacie Kaliskiego i Stefki Cierzanowej, scena pocałunku, gestykulacya rąk przy rozmowie, wreszcie długa, chuda o rudych bakenbardach postać tego, którego inni nazywają „adwokatem Laingiem“.
Gryziński kombinuje, namyśla się, co ma dalej czynić....
Szczególniej zaciekawia go nazwisko Lainga. Słyszał już je kiedyś.... Zresztą jest to nazwisko tak pospolite. Gdzie je mógł słyszeć? Zastanawia się przez chwilę, wreszcie uderza się w czoło — i mówi:
— Mam....
— Tak! — to bardzo prawdopodobne.... Będąc w Chicago z Homiczem, zanim przybył do St. Joseph, poznajomił się z saloonistą Połubajtysem i zacną panią Manią, a jako prawnik, nasłuchał się od poczciwego Litwina wiele o nieszczęsnym ich procesie spadkowym w Pennsylvanii.... Przypomina sobie teraz. Nazwiska oszustów w tej sprawie brzmiały: Boguszas — i „adw.“ Laing. Ten „adwokat z połową spadku zemknął gdzieś na daleki Zachód — i zginął, jak kamień w wodzie.
Uśmiech ukazał się na ustach Gryzińskiego.