Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/645

Ta strona została przepisana.
— 641 —

Jadwiga wciąż jeszcze nie wiedziała, o co idzie.
— Przeczytaj — rzekła „Sarenka” — tatulo mnie chce ztąd uwieźć.... teraz.... szczególniej teraz....
I znów łkała.
Jadwiga wzięła żółty papier, rozwinęła go i podniosła do oczu. Telegram składał się z kilku zaledwo wyrazów. Jednym rzutem oka ogarnęła te wyrazy córka skazanego na śmierć przed laty w New Orleans — i zbladła, jak trup.
Telegram, napisany po polsku, brzmiał, jak następuje:

St. Joseph, Mo. Piątek. — Lada dzień będę sam w Kansas City. Zabieram cię ze sobą i jedziemy do Europy na zawsze.
Ludwik Morski.

Jadwigę ten telegram, a właściwie nie tyle sam telegram, ile jego podpis ugodził w głowę, gdyby obuchem. Zrozumiała. A więc ten, którego poszukiwała od lat tylu, który miał w ręku klucz tragicznej zagadki zgonu jej ojca, stawał sam na jej drodze; więc to jego córkę w tej chwili przyciskała do ramion.
Uczuła coś, jak ostrze noża, w sercu. Twarz jej ściągać się zaczęła tragicznie w kamienne rysy posągu.