Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/65

Ta strona została przepisana.
— 61 —

więcej wniosła do tej spółki towarzyskiej — jeszcze dwie osoby. Byli to dwaj młodzi mężczyźni: jeden Polak, drugi Litwin, obydwaj otyłe przynajmniej ogładzeni, że z towarzystwem ich w danem położeniu Jadwiga potrafiła się godzić.
Jan Połubajtys, młody Litwin, maszynista Kolejowy z profesyi, był nawet kuzynem Mani Jechali do Ameryki oboje, wezwani w ważnej sprawie spadkowej przez dalekiego krewnego z Pennsylvanii. Jeszcze na wyjezdnem z Warszawy, spotkali Szczepana Homicza, urodzonego Warszawiaka, ostatnio technika, pracującego w zakładzie elektryczym.
On także wybierał się do Ameryki. Poznajomili się — i wyjechali razem.
Oto w tej chwili na schodach, prowadzących z podziemnych klatek międzypokładu, ukazali się dwaj młodzi chłopacy.
Żaden z nich nie ma więcej nad lat 26. Obaj są wysokiego wzrostu, pełni siły i życia. Na twarzy Połubajtysa, oświeconej dużemi, niebieskiemi oczyma, widnieje wrodzona poczciwość; niezręczny jest i trochę ciężki. Inna pełnie postać ów Szczepan. Białe czoło, oczy pełne życia, usta otwarte do uśmiechu o święcących, jak kość słoniowa, zębach, włosy ciemno-blond, z wdziękiem wijące się dookoła głowy — oto postać zręczna i miła.
Obydwaj młodzi skierowali się ku ławce, zajętej przez dziewczęta.