Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/81

Ta strona została przepisana.
— 77 —

krycie pod trywialną powierzchownością warszawskiego łobuziaka — szlachetnej ambicyi i serca poczciwego.... Czuła dlań życzliwość i przyjaźń. On spoważniał — i patrzył w Jadwigę, jak w tęczę.
Mówili do siebie niewiele.
Za to kuzynek Połubajtys stał się jakoś bardzo mownym — i wciąż droczył się z wesołą kuzynką Manią. Niepokoiły ich wszystkich z początku wizyty panów i pań z pierwszej kajuty, który chcieli ujrzeć na własne oczy bohatera i bohaterkę przygody — lecz i te ustały.... Zachodził tylko do nich od czasu do czasu i był dla swego charakteru Polaka dość mile przyjmowany p. Bolo L. Kaliski, ów pasażer z drugiej klasy, który, wyjaśnić należy, w czasie pierwotnego śledztwa, prowadzonego przez kapitana okrętu, służył za tłumacza, a i potem tak wybitną rolę odegrał w wypadkach.
Ciekawa to była figura ów p. Bolo.
Szczupły, niewysoki brunet już nieco siwiejący, miał on nos orli i małe, szare, biegające dokoła oczka — typ prawie semicki. Ubierał się bardzo wykwintnie i nosił mnóstwo pierścieni. Mówił prawie wszystkiemi językami.... z jakimś zresztą dziwnym akcentem. Mówił prędko; ruchy jego były nerwowe. Mógł mieć lat 40 lub może więcej. Nowym swoim znajomym przedstawiał się, jako Polak, który przez długie lata przebywał w Peters-