Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/84

Ta strona została przepisana.
— 80 —

rodziców coś w 1Otym roku życia, dostał się na ręce niezbyt sumiennych opiekunów, którzy go hodowali, jak dziką płonkę. Przeszedłszy kilka klas gimnazyalnych, poszedł do terminu do ślusarza, potem do szkoły techniczno-rzemieślniczej kolejowej, wreszcie pracował samodzielnie, jako elektryk i technik. Po dojściu do pełnoletności, przez pewien czas trwonił resztki funduszu po ojcu pozostałego, który mu przy rachunku podwójną kredką skreślonym zdali opiekunowie — i wtedy to nabrał ochoty do hulanki. Lekkomyślny był, zaplątał się trochę w długi lichwiarskie, należał nawet do jakiegoś rewolucyjno-robotniczego kółka, którego sobie na seryo zbyt nie brał.... Skutek był taki, że pewnego pięknego poranku poaresztowano jego towarzyszów z kółka, a on nie miał ani pracy, ani złamanego grosza w kieszeni. Groziła i jemu lada chwila cytadela.... Co było robić?
Postanowił, jak sam mówił, „machnąć się” do Ameryki.
W New Yorku Szczepan miał koleżkę, ślusarza, który mu cuda pisał w listach o swoich powodzeniach na amerykańskim gruncie. Na niego liczył. Weźmie się do pracy — i będzie wszystko dobrze.... O pieniądze na wyjazd troszczył się nie bardzo. Nie uważał swoich z opiekunami rachunków za zamknięte. Wiedział, że nieźle go „wykierowali“ i że miał przeciwko nim drogę skargi sądowej.... Niech