Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/86

Ta strona została przepisana.
— 82 —

znali tamtych trojga było konieczne. A więc powiedziała im, że sieroty i jedzie do Cleveland. Oto i wszystko.
Zbliżał się czas rozstania.
Powiedziano im, że jutro okręt przybędzie do New Yorku. Tych czworo, tak blizkich sobie przez dni kilka, miało rozstać się... może na zawsze. Mania z Litwinem jechali do Nanticoke, a potem do Pittsburga; Szczepan miał pozostać w New Yorku; a Jadwiga udawała się wprost do Cleveland. Losy, połączywszy ich na chwilę, rozmiatały teraz w różne strony....
Czy się kiedykolwiek jeszcze zobaczą?
Szczepan przez cały dzień był smutny, a w nocy nie mógł spać. Nazajutrz rano przed 5tą wstał, ubrał się, przygotował swoją walizkę i wyszedł na pokład.
Było jeszcze ciemnawo. Oto i New York.
W dali siniały we mgle i w półmroku kontury wielkiego miasta.... Bliżej, wysoko w powietrzu promieniało jeszcze światło pochodni olbrzymiego posągu „Bogini wolności”, wolności, oświetlającej świat. Na wschodzie poczynał się różowić świt.... Z drugiej strony, zdaleka, z sinawych konturów olbrzymiego miasta, czy miast świeciły, jak świętojańskie robaczki, tysiączne, drobniutkie, migotliwe światełka....
To nowy świat! — szepnął Szczepan.