— O, niedobry papa!... — zawołała. — Zamiast przywitać jedynaczkę, zaraz burczy... Bo zacznę płakać!
I, jak mała kotka, jednym skokiem znalazła się na kolanach pana Onufrego, któremu na czole topniały ostatnie lody surowości. Niby maleńka dziewczynka, przytulała się do szerokiej piersi b. komornika; okrywała go pi e szczotami...
— A teraz — mówiła po pięciu minutach Hela — kiedy tatko nie kłóci się, nie burczy... opowiem wszystko po kolei...
Jej minka stanowiła w tej chwili cały poemat filuterji.
— Był sobie jeden papa — zaczęła tonem, jakim opowiadają, dzieciom bajki — i jedna córeczka... bardzo surowy papa i bardzo nieznośna córeczka...
Zatrzymała się i wybuchnęła głośnym śmiechem.
— Właściwie to papa był nieznośny! — dorzuciła. — Bo proszę sobie wyobrazić, że, mogąc mieć przy sobie swoją kochaną córeczkę, pieścić ją i pozwalać robić w domu, wszystko, co tylko najgorszego, zamykał ją i więził na pensji przy ul. Kruczej... I to bez żadnego powodu!