Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

Uśmiech ciągle rozjaśniał twarz pana Onufrego.
— Przepraszam... znalazł się powód — przerwała sama sobie Hela — powód, że córeczka nie była jeszcze dość duża... że potrzebowała dalszego kształcenia się...
Lekka jak ptaszek, zeskoczyła z kolan pana Onufrego i stanęła w środku pokoju; wzniosła się na paluszkach i wyprostowała swą drobną postać.
— Boże! Jacy ci ojcowie są przewrotni... — Ciągnęła dalej z komiczną rozpaczą... — Bo proszę tylko spojrzeć. Czy nie jestem dość duża, za bardzo duża?... Czy nie mam siedemnastu lat skończonych? Czy tam w biurku nie leży patent, opiewający, że Helena Leszczyńska skończyła od początku do końca całą pensją panny Śniadowicz?...
Zatrzymała się przez chwilę i spoglądała na ojca tryumfującym wzrokiem.
— Jeśli wreszcie potrzeba dowodów formalnych, jak powiada jeden prokurator, którego znam... bardzo ładny chłopiec...
— Prokurator? — pytał pan Onufry.
— Nie przerywaj, papo... Otóż, jeśli trzeba dowodów formalnych, proszę spojrzeć na moją sukienkę...
Zgrabnym ruchem uniosła cokolwieczek rąbek sukni i ukazała koniuszczek nóżki, maleńkiej jak u lalki.
— Proszę mi powiedzieć, czy to suknia krótka czy długa?... I jeśli jest długa, jak przypuszczam, czy noszę ją nie za pozwoleniem wszystkich władz, istniejących na Kruczej i na Kapitulnej?... To chyba zupełny dowód pełnoletności, pełnoletności, jak mówi mój prokurator, jeśli nie prawnej, to przynajmniej faktycznej, która pocią-