Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

niami stucznego światła, nadał tęczowe barwy i połysk[1] prawdziwych kosztowności.
Na tle tej uroczej dekoracyi fruwało, przebiegało, kołysało się w rytm muzyki, kilka dziesiątków pełnych wdzięków postaci.... Zdaleka wziął byś je za muszki srebrzyste lub motyle; miały w sobie coś ptasiego. Zblizka przekonywałeś się, że to owinięte w fale srebrzystej gazy przystrojone różnobarwnemi ozdobami, tancerki Corps-de-ballet’u. Jeszcze bliżej, dojrzałbyś szereg twarzyczek skończonej piękności lub zaledwie przystojnych, oczy ogromne i płomieniste, usta purpurowe, nisko wyzywające, twarz Madonn rysy.... przekupek. Wszystko to tańczyło w tej chwili, „balet kwiatów“, promieniejąc wszystkiemi kolorami tęczy pod potokami sztucznego światła, kołysząc się do taktu miękkiej, rozmarzającej muzyki.
Jeszcze parę taktów, taniec skończony.... Możemy się teraz przyjrzeć tym motylkom w chwili, gdy na pierwszy plan sceny wyszedł choreograficzny bohater sztuki, młody królewicz, cały w srebrzystym atłasie, ażeby ze swym grubym i koniecznie komicznym koniuszym, zamienić kilka słów rozmowy mimicznej.

Tancerki pierzchnęły w głąb, żywe kwiaty z obowiązku przystrajać muszą boczne kulisy, przedstawiające czarodziejski ogród z kwiatami malowanemi. Tworzyły one malownicze grupy, nie zawsze może stosując się do wskazówek reżysera, raczej idąc za popędem serc własnych. Przyjaciółki przysunęły się do przyjaciółek. Po pośpiechu garderoby była to pierwsza swobodna chwila tego wieczoru. Należało ze sobą zamienić kilka wrażeń, przyjrzeć się sali, z której kilkaset męzkich oczu,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Strona uszkodzona.