chwili zreflektował się i gwałtownym ruchem rzucił paletot na krzesło.
— Zaczekaj stary... Poproś.
W chwilę potem do gabinetu wchodziła Władka.
Na widok Władki, na twarzy adwokata wybiło się zdziwienie, więcej — niechęć.
A jednak warto było rzucić okiem na dziewczynę. — Parę razy widzieliśmy już Władkę. Obecnie przedstawiała się ona inaczej, niż wówczas w sądzie, przygnieciona słowami prokuratora i inaczej, niż przedtem w knajpie. Na tle zabrudzonych ścian piwiarni, był to słoneczny, pełen żywych barw obrazek; w jej oczach widniała pustota, na ustach uśmiech. W sądzie, pomimo wszystko, podnosiła w górę czoło. Im mocniej uderzała w nią pogarda słów oskarżenia, tem dumniej patrzyła przed siebie. — Może zresztą nie myślała o niczem, oprócz losu „jego“.
Teraz był to istnie posąg boleści...
Jakaś zarzutka odsłaniała do połowy ułożone niedbale grube sploty włosów czarnych, jak heban. — Prosta, ciemna sukienka opinała postać niewielką, o kształtach rozkosznie modelowanych. — Twarz nieco śniada,